Translate my blog

wtorek, 3 grudnia 2013

Herbatnik-chan - Oneshot

Title: Herbatnik-chan
Fandom: Death Note (CHYBA X'D)
Rated: T+ (TEŻ CHYBA)
Rodzaj: Oneshot
Uwagi: Przepraszam wszystkich, którzy chcą to czytać. Pierwotnie opowiadanie to było 7-stronicowym smsem spowodowanym długą izolacją od internetu. Zbyt długą. Osoba, przez którą to napisałam, chyba nie myślała, że serio będę do tego zdolna. Można tym straszyć dzieci. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Mało kto dotarł do końca. Życzę powodzenia~

Herbatnik-chan trafił do wielkiego domu. W ciastkowym burdelu powiedzieli mu, że to jakiś dziany wielbiciel słodyczy i słodkich haremów. Nie musiał długo czekać na swoją kolej. Miał być jednym z herbatników przy mlecznym basenie. Namalowali mu nawet lukrem kąpielówki. Został przywieziony do pokoju na srebrnej tacy. Nie wiedział kto jest jego klientem, oślepiło go światło. Wtedy poczuł na sobie czyjeś dłonie, był pierwszy. Zgarbiony chłopak z czarnymi włosami patrzył na niego podkrążonymi oczami, w których widać było pożądanie. Nie był to jego pierwszy raz. Powoli wziął do ust dolną część Herbatnika-chan i delikatnie zlizał czerwone kąpielówki. Ciastko przeszedł przyjemny dreszczyk. Chłopak miał sprawny język, pewnie nie jeden raz wylizywał rurkom krem. Czarnowłosy nie owijał w bawełnę i powoli zaczął ssać każdy z jego rogów, sprawiając mu tym wiele przyjemności. Herbatnik-chan nie chciał wyjść na pierwszą lepszą diffkę, więc starał się nie jęczeć. Jeszcze nie teraz... Lecz po chwili poczuł silny ból w dolnych partiach ciastka. Spojrzał w dół i zobaczył jak bezpośredni chłopak odgryzł jego pierwszy kawałek. Herbatnik-chan krzyknął, chociaż wiedział z czym wiąże się jego praca. Po chwili ból ustąpił ponownej przyjemności, kiedy jego klient zaczął odgryzać kolejne kawałki coraz szybciej i szybciej, aż w końcu doszedł do jego żołądka.
Koniec.

sobota, 3 sierpnia 2013

Something in the darkness - Oneshot

Title: Something in the darkness
Fandom: Pandora Hearts
Rated: M (gwałt, sado maso, sad end..)
Rodzaj: Oneshot
Uwagi: Gilbert x Oz. Takie coś niejrockowe, z dedytką bo na życzenie Zuzu~ Sorka za wszelkie błędy, gdyż szczerze to tylko zaczęłam czytać Pandore, więc niezbyt ma sie to z akcją w mandze/anime >< Ogólnie to opowiadanie jest porypane i bezsensu, ale to tam XD Plus: kursywa = myśli, *** = zmiana narratora.


-Cholera..! – mój głos rozbrzmiał w ciemności. Nie wiedziałem gdzie jestem, ani co gorsza – gdzie jest mój pan.
Ostatnim co pamiętałem było spadanie. Nie zdążyłem go złapać zanim oboje pogrążyliśmy się w mroku.
Poszedłem w głąb szukając czegokolwiek. Po chwili marszu niczym ślepiec wymacałem ścianę  Była ona półokrągła, zimna i mokra, a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Ruszyłem dalej wołając mojego pana. Może tu jest, tylko nieprzytomny..? Albo.. Nie to niemożliwe. Nie on. Po kilku metrach moja dłoń natrafiła na zwilgotniałe drewniane wrota. Popchnąłem je. Usłyszałem tylko skrzypnięcie i moim oczom ukazała się niewysoka przepaść do której mogłem łatwo wskoczyć. W stropie pomieszczenia była mała dziura, która dawała trochę światła. Zszedłem na dół. Było tam mnóstwo piasku, w którym odciśnięte były ślady. Prowadziły one do jasnowłosego chłopca.
- Gil! - krzyknął Oz i  zaczął biec w moją stronę. Po chwili moje żebra były zgniatane w mocnym uścisku, co oznaczało, że raczej nic mu nie jest. – Wszystko dobrze? Gdzie jesteśmy?
- Ze mną wszystko w porządku.. i nie wiem. – odpowiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu. Wciąż mogło tu czyhać niebezpieczeństwo. – Musimy się stąd wydostać..
Chciałem się odwrócić i poszukać jakiegoś ukrytego przejścia albo czegoś, ale blondyn mnie zatrzymał.
- Stój. To tylko tu cię nie znajdzie. – wymamrotał nie puszczając mnie.
- Hę? Jakie... to? – zapytałem zaniepokojony widząc strach w jego oczach.
- To cię szuka.. – powiedział cicho. – ale tutaj jesteś bezpieczny..
Co się stało? Co się z nim dzieje? On i strach.. to do niego niepodobne. O co mu chodzi? Dlaczego nie chce mi powiedzieć..?
- Nie możemy tu zostać, paniczu. Nic mi się nie stanie..
- NIE! – krzyknął. – Za..zakazuję ci! Masz tutaj zostać..! Nie chcę by to cię skrzywdziło!
- Ale przecież nie będziemy tu tkwić całą wieczność! – puściły mi nerwy. – Cokolwiek to jest, jeśli nie chce TOBIE nic zrobić, nie obchodzi mnie! Musimy wra..
Nie udało mi się skończyć, gdyż Oz pociągnął mnie za kołnierz do siebie i uciszył. Pocałunkiem. Krótkim, choć dla mnie trwał wieczność.
- Nie chcę żeby ci się coś stało, bo.. ja cię kocham, głupi! – powiedział.
Sam stałem jak wryty. Oz.. Mnie.. Naprawdę?
- Pewnie teraz uznasz ze zwariowałem.. Ale proszę, nie idź stąd. Zostańmy tutaj.. gdzie jest bezpiecznie.. na razie.. oboje.. – ciągnął.
- Dobrze, jeśli tak nalegasz.. – nie chciałem się z nim kłócić. Blondyn przykucnął pod ścianą a ja wiedząc że nic nie zdziałam poszedłem w jego ślady.
Nie wiedziałem jak mam zareagować na to co się przed chwilą zdarzyło. Nigdy bym nie pomyślał, że on mógłby czuć do mnie coś takiego.. byłem pewny, że jestem po prostu jego najlepszym przyjacielem, nic więcej. Dla mnie Oz jest kimś, na kogo zawsze mogę liczyć, kogo chcę chronić nie zważając na nic..
Wtedy usłyszałem jakiś cichutki szum, który stawał się coraz głośniejszy.. Coś się zbliżało. Zerwałem się na równe nogi. W tak słabym oświetleniu trudno było cokolwiek zauważyć. Przymrużyłem oczy wyszukując źródła przeraźliwego już hałasu.. i nagle wszystko ucichło. Zdezorientowany spojrzałem na Oza. Leżał nieprzytomny na ziemi. Przerażony próbowałem go ocucić, lecz wtedy film mi się urwał.

***

Nie wiem jak straciłem przytomność, pamiętam jedynie hałas i straszliwy huk.
- Ała.. - wymamrotałem. Stałem, a raczej wisiałem opierając się o kamienną ścianę. Przykuty byłem stalowymi kajdankami do sufitu. Czułem silny i zimny uścisk na nadgarstkach oraz kostkach, prawie wszystkie mięśnie na ciele mnie bolały. Znowu spowijał mnie mrok.
Nie minęło wiele czasu kiedy drzwi po drugiej stronie pomieszczenia otworzyły się. Przymknąłem oczy, gdy oślepiło mnie wlatujące światło. Ktoś wszedł do środka zamykając za sobą wrota. Po chwili obcy zapalił świeczkę oświetlając tym samym swoją twarz.
Przede mną, w długim płaszczu z kapturem stał Gilbert. Przez parę sekund cieszyłem się, że mnie znalazł, jednak gdy popatrzyłem w jego oczy, to uczucie znikło.Malowało się w nich szaleństwo. Czyste szaleństwo. Gdybym mógł, cofnąłbym się, jednak uniemożliwiała mi to ściana oraz kajdanki.Wiedziałem już, że to go dopadło.
- G-Gil? Powiedz proszę, że mnie słyszysz..- wyjąkałem z nadzieją, że to się nie dzieje naprawdę.
W odpowiedzi dostałem jedynie pasujący do jego oczu straszliwy uśmieszek. Byłem już pewny, że to przejęło nad nim kontrolę. Czarnowłosy zaczął sunąć w moją stronę. Podszedł do mnie i chwycił brutalnie dłonią za mój podbródek nie przestając się uśmiechać.Próbowałem krzyczeć, lecz on oblizał się perwersyjnie i wpił się w moje usta.Zamknąłem mocno oczy, prędzej z bólu niż rozkoszy. Przygryzł moją dolną wargę, a ja poczułem metaliczny smak własnej krwi. Całował mnie agresywnie, jedną ręką przytwierdzając do ściany za włosy.
Ta 'zabawa' szybko mu się znudziła.Z kieszeni płaszcza wyjął srebrny nożyk. Przejechał nim powoli po moim torsie rozcinając ubrania i skórę. Syknąłem czując jak szkarłatna ciecz wypływa z rany.
- Przestań! - krzyknąłem, gdy kolejne krwawe ślady zaczęły pojawiać się na moim ciele. - Proszę cię, przestań!
Ostrze w ręku Gilberta się zatrzymało, a on odwrócił się i podszedł do szafki, na której stała świeca. Otworzył pierwszą szufladę i wyjął z niej knebel z kulką oraz czarną skórzaną opaskę na oczy.
- Co ty chcesz zrobić..?! - tylko tyle zdążyłem powiedzieć, nim zatkał mi usta. Po chwili straciłem również możliwość widzenia czegokolwiek przez lodowatą opaskę.
Nie wiedziałem co zamierza. Byłem skazany na jego wolę, całkowicie bezbronny.
Poczułem na sobie zimne ręce, o dziwo bez nożyka, sunące od mojej szyi by następnie zacisnąć się na sutkach. Drażnił je jednocześnie jednocześnie gryząc moje ucho. Wiłem się pod jego dotykiem, więc przycisnął mnie on mocniej do ściany. Drobne nierówności muru boleśnie wbijały mi się w plecy. Kiedy przestałem się opierać, Gilbert poszedł, a ja mogłem chwilę odetchnąć. Ponownie usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwierającej się szuflady. I trzask. Wrócił.
Ściągnął ze mnie ubranie. Zostałem całkiem nagi, przyodziany jedynie w przedmioty, które sam mi założył. Znowu dotknął mojego rozgrzanego ciała, tym razem bezpośrednio dobierając się do mojej męskości. Chwycił ją mocno wbijając paznokcie. Kiedy zaczął poruszać ręką, mnie oblała fala gorąca. Zrobił to coraz szybciej, a ja wygiąłem się w łuk dając mu dostęp do szyi. Zaczął ją ssać i przygryzać zostawiając wszędzie czerwone ślady. Gdzieniegdzie sączyła się z nich krew, a on ją zlizywał. W końcu doszedłem mu w rękę. Oddychałem łapiąc dużo powietrza jak tylko mogłem przez nos.
Czułem na sobie jego wzrok i mógłbym przysiąc że uśmiecha się z psychopatycznym uśmieszkiem.Odwrócił mnie tyłem do siebie, nachylając twarzą do ściany. Usłyszałem klik i brzęczenie.
Czarnowłosy przystawił mi wibrator do jąder. Poczułem niesamowitą przyjemność, pozwalającą mi choć trochę zapomnieć o bólu na całym ciele.Nie dał mi się długo nacieszyć tym uczuciem, gdyż prawie od razu przejechał urządzeniem na moją dziurkę. Nadział mnie na nie bez przygotowania, prawdopodobnie do końca. Wydałem z siebie zduszony okrzyk. Czułem się rozrywany od środka, a on dodatkowo brutalnie drapał moje plecy. Miałem wrażenie, że chwila ta trwała całą wietrzność, nim ból powoli zaczął ustępować przyjemności. Gil poruszał szybko ręką w której trzymał przyrząd, a ja jęczałem, choć przeszkadzał mi w tym knebel. Wkrótce ponownie doszedłem. Zmęczony opadłem, a on w końcu ściągnął mi opaskę i knebel. Wtedy poczułem przenikliwy ból w okolicach brzucha. Plunąłem krwią.
Dźgnął mnie nożem.
Ostatkami sił odwróciłem się w jego stronę. Ujrzałem jak sam przykłada sobie nóż do gardła, a następnie upada zakrwawiony na ziemię. Łzy nadal same leciały mi z oczu..
A mnie ponownie pochłonął mrok.

środa, 6 marca 2013

'Coś więcej..' - Part 1


Title: Coś więcej..
Fandom: The GazettE & Mivavi (ale Meev jeszcze nie w tej części...)
Rated: M (bo wulgaryzmy i seks.)
Part: 1
Uwagi: Pierwszy, dłuższy part. Zaczynamy od Reity i Uru~. I moja pierwsza, R18'owa scena XD

*Reita*
 To co powiedział Kai cholernie mnie wkurzyło. Rozumiem, że ostatnio nasza popularność spadła, ale.. żeby od razu nagrywać BL CD?! I to z Uruhą w pairingu.. Czemu akurat z nim? On jest moim najlepszym przyjacielem. Kurwa.. Uduszę lidera. I menadżera też.
 Nawet nie zauważyłem, że Kou nadal mnie trzyma. Ba, przez perkusistę przylegał do mnie prawie całym ciałem i wyglądał jakby miał zemdleć. Wyrwałem mu się z uścisku, przecież może mnie już puścić, nie pobiegnę za Tanabe z chęcią mordu.. na razie. Kiedy się poruszyłem, szatyn jakby się obudził. Chwycił swoje rzeczy ze stołu i wybiegł bez słowa.
 A jemu co..?

*Uruha*
 Los mnie nienawidzi! Dlaczego Akira? Nie.. Dlaczego nie mógł to być ktoś dla mnie obojętny?! A Aki.. jest moim przyjacielem od dawna, chociaż od jakiegoś czasu znaczy dla mnie coś więcej. Lubię go jakby bardziej.. ale nie w ten sposób. Nie jak kolegę.. zauroczyłem się w nim. Na próbach nieświadomie śledzę go wzrokiem, podziwiając jego ciało, jakże piękne, seksowne.. zakochałem się. Umiem to ukrywać tak, by nikt się nigdy o tym nie dowiedział. Nie chcę zniszczyć wieloletniej przyjaźni, nie przez moje głupie uczucie. Nie oczekuję odwzajemnienia, po prostu chcę z nim być. Zawsze.. Ale ta drama wszystko zepsuje! Jak mam udawać, że się z nim kocham?! Jak ja nie chcę tylko udawać.. Kurna, o czym ja myślę. Już nigdy nie spojrzę mu w oczy.
 Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się pod domem. Chciałem się tam zamknąć na wieki. Trzaskając drzwiami rzuciłem się na łóżko i wyłączyłem telefon. Nie miałem najmniejszej ochoty z kimkolwiek rozmawiać.
 Zamknąłem oczy rozmyślając nad przyszłymi zdarzeniami..

*Reita*
 Od wczoraj Kyouyou nie dawał znaków życia. Gdy próbowałem się do niego dodzwonić odpowiadał mi tylko monotonny głos automatycznej sekretarki. Zacząłem się martwić. Udałem się do jego domu z nadzieją, że tam jest. Zapukałem. Zero odpowiedzi. Męczyłem dzwonek jeszcze parę chwil, ale bez rezultatów. Poszedłem więc na tyły domu. Jak myślałem, w końcu znalazłem otwarte okno. Nie było ono wysoko. Rozglądnąwszy się się uprzednio, żeby nikt przypadkiem nie zadzwonił na policję, wtargnąłem do posiadłości. W przedpokoju leżała para czarnych, skórzanych butów, co oznaczało obecność właściciela. Od razu znalazłem się pod drzwiami sypialni, bo gdzie indziej mógłby się ukryć.
 Powoli uchyliłem drzwi.

*Uruha*
 Usłyszałem kroki rozlegające się po domu. Dziwne, byłem pewny, że zamknąłem wejście na klucz. Może to włamywacz..? Zanim włączyłbym komórkę, on by już wyszedł z moimi rzeczami. Hę..? Drzwi do mojego pokoju zaczęły się otwierać. Niewiele myśląc nakryłem się kołdrą, jakby wierząc, że zadziała ona jak peleryna niewidka. Wyciszyłem oddech i z sercem na ramieniu czekałem. Oby mnie nie zauważył. Nagle poczułem, że materac obok mnie ugina się pod ciężarem obcego ciała, a po chwili moja 'bariera ochronna' zniknęła. 
 Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Akira.

*Reita*
Idiota, myślał, że chowając się pod kołdrą sprawi, że go nie znajdę. Gorzej jak dziecko. Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem.
- Ej, dobrze się czujesz? To ja, Reita, nie jakiś gwałciciel czy co.. - powiedziałem widząc, że jego mina się nie zmienia.
- Dobrze się czuję, a co? - odparł bez mrugnięcia okiem. Umiesz kłamać, cholero jedna.
- A tak na serio? I od razu pomińmy tą część jak znowu zaprzeczasz, tylko powiedz prawdę. - nie odpuszczałem.
- Jeśli ci to przeszkadza, to wyjdź. - trochę go zdenerwowałem.
 No więcej niż trochę.

*Uruha*
 Co on tu robi?! Dobra, rozumiem, zmartwił się o mnie, bo wyłączyłem ten głupi telefon, ale jak on wlazł do mojego domu?! Kuchnia.. okno. Otwarłem je wczoraj. Szlag..! Niech Rei już sobie pójdzie... chcę zostać sam. Uwielbiam jego obecność, ale nie teraz. Nic mu nie będę mówił, to dlaczego wciąż tu siedzi? Patrząc mu w oczy z nienawiścią próbowałem przekazać blondynowi, by wyszedł. A on nic.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem?! - w końcu puściły mi nerwy. Akira odpowiedział mi tylko smutnym westchnięciem. - Wdarłeś mi się do domu, bez mojej zgody, powinienem zadzwonić po policję!
 Wydzierałbym się na niego jeszcze długo, ale basista zamknął mi usta krótkim pocałunkiem.

*Reita*
 Eh, przynajmniej się zamknął. Ma bardziej delikatne usta niż mógłbym się spodziewać. W jego oczach malował się szok. A tym razem to o co leci? Kłamliwa ślepoto, ja tobą nie jestem. Myślisz, że nie widzę, jak dzień w dzień wlepiasz we mnie te swoje paczadła? Że za każdym razem czuję na sobie ten rozbierający wzrok? Fakt, dopiero po twojej wczorajszej reakcji zrozumiałem, czemu to robisz. Ale nadal nie rozumiem twojego toku myślenia. Dlaczego mi tego nie powiesz. Dlaczego się mnie boisz, jeśli nawet nie zapytałeś, czy przypadkiem nie czuję tego samego. Zwłaszcza, jeśli taka jest prawda.
- Ziemia do Uruhy, żyjesz? - wypaliłem po chwili. Ej, czy on w ogóle oddycha..?
- Żyję, idioto. - ocknął się w końcu, a humor wcale mu się nie polepszył. - Jeśli już widzisz, że wszystko ze mną w porządku, dlaczego tu jeszcze siedzisz?
- Bo cię kocham. - odparłem z uśmiechem, przyprawiając go widocznie o kolejny zawał..

*Uruha*
 Okey.. CZEKAJ, WRÓĆ. Ty mnie co? Czy ty powiedziałeś to słowo na 'k'? Niemożliwe, przesłyszałem się. Łeb i tak mnie boli. Oleję to. Zapomnę. Tak, tak będzie najlepiej. Ale dlaczego.. ty.. się do mnie znowu zbliżasz? Z wyszczerzonymi zębami? 
 Po tym już o niczym nie myślałem. Znowu mnie pocałowałeś. Tym razem długo, namiętnie. Oddawałem się tobie, łapczywie to odwzajemniając. Moje ręce zaczęły błądzić pod twoją bluzką. Chciałem móc się cieszyć tym, że dotykam twojego tak upragnionego, niesamowitego torsu.  Ty też wcale nie próżnowałeś. Nawet nie spostrzegłem, gdy moje ubrania znalazły się gdzieś w kącie. Chciałem więcej. Wolną ręką zacząłem walczyć z zamkiem w twoich spodniach i po chwili oboje byliśmy tacy, jak nas natura stworzyła. Oderwałem się na chwilę od przyjemności, by móc zobaczyć cię w całości. Byłeś jeszcze piękniejszy niż w moich najskrytszych snach, jeszcze bardziej cię pragnąłem. Językiem wdarłem się do ciebie pieszcząc nim twe podniebienie, policzki.. Cicho jęknąłem ci w usta, gdy zacisnąłeś swoje zimne palce na mojej męskości. Poruszając ręką dawałeś mi tyle rozkoszy jednocześnie się ze mną drażniąc. Pojękiwałem coraz głośniej, by bardziej cię pobudzić. Wygiąłem się lekko w łuk będąc już blisko spełnienia, a ty przestałeś i odwróciłeś mnie tyłem do siebie. Masując aksamitnymi ustami mój kark wsunąłeś palce w moją buzię. Od razu zrozumiałem o co chodzi i porządnie je nawilżyłem. Kiedy odwróciłeś moją uwagę przygryzając mi ucho, twój pierwszy palec zanurzył się w moim wnętrzu. Krzyknąłem czując straszny ból w dolnych partiach ciała. Wtedy zacząłeś szeptać mi miłe słówka. Twój zniżony, wibrujący głos koił moje cierpienie. Znowu zacząłem błagać o więcej. Wtedy ty wsunąłeś pozostałe dwa delikatnie mnie rozciągając. Wiłem się pod tobą raz po raz wypowiadając twoje imię. W końcu przestałem odczuwać ten okrutny dyskomfort. Nie mogłem już dłużej wytrzymać, pragnąłem poczuć cię w sobie głęboko. Spełniłeś moją zachciankę wchodząc we mnie do końca. Oczy zaszły mi łzami. Tylko stęknąłem, gdyż zdążyłem przygryźć wargę. Nie chciałem, byś widział mnie w takim stanie. Nawet jeśli płakałem, było mi nieziemsko dobrze. Ty się nie poruszałeś. Nachyliłeś się do mnie zlizując łzy i przepraszając. Nie miałeś za co, byłem ci wielce wdzięczny. Sprawiłeś, że moje od dawna skrywane marzenia stały się prawdą. Niewiele później sam zacząłem nabijać się na ciebie, chociaż wiedziałem, że przez to nie będę mógł tygodniami siadać na swoich czterech literach. Po chwili przejąłeś inicjatywę i nareszcie natrafiłeś w mój czuły punkt doprowadzając mnie do szaleństwa. Krzyczałem oznajmując, że jestem na skraju spełnienia. Twoja ręka znów znalazła się na moim kroczu, przez co doszedłem głośno z twoim imieniem na ustach. Wtedy poczułem jak spuściłeś we mnie wypełniając mnie ciepłem. Opadłeś obok zlizując z dłoni białą maź. Próbując ustabilizować swój oddech wtuliłem się w ciebie. Objąłeś mnie całując, a ja odpłynąłem w słodką krainę Morfeusza. 
 Już nigdy nie chciałem się obudzić jakby w obawie, że to tylko kolejny sen..

_______________________________
Saa.. Trochę mi przydługie wyszło, ale mam nadzieję, że się spodoba~
I proszę o szczere opinie, bo chcę się poprawić jeśli znajdziecie jakieś błędy~.

Do kolejnego parta potrzeba min. 2 komentarzy na motywację~ C:

poniedziałek, 4 marca 2013

'Coś więcej..' - Wstęp.


Title: Coś więcej..
Fandom: The GazettE & Mivavi
Rated: W tej części tylko T, bo wulgaryzmy.
Part: 0 [Wstęp]
Uwagi: Saa.. pierwsze opowiadanie, w kij krótki part [wstęp, więc se pozwalam~], Reita narratorem [ale jakoś tak 3-osobowo..], kilka pairingów, trochę stare czasy, jeszcze przed PS Company, jeszcze jedno wyjaśnienie na końcu opowiadania, marzenia autorki odnośnie Gazetto. >D

Minęła kolejna próba. Kai jak zwykle dał nam niezły, kilkugodzinny wycisk. Odkładając swój bas rzuciłem się na kanapę, Aoi usiadł w kącie na stołku, wokalista chwycił za butelkę wody, a gitarzysta przewodzący usadowił swój tyłek obok mnie. Lider-sama, jak zwykle uśmiechnięty, stanął przed nami. Widać było że coś się święci.
- Chłopaki, mam dla was wiadomość! - zaczął rozpromieniony. "Błagam, tylko nie mów, że wysyłasz nas dla zahartowania na Alaskę." - Nasz menadżer zgłosił dziś naszą piątkę i Miyaviego do nagrania dramy!
- O czym ta drama? - rzucił czarnowłosy gitarzysta, najwyraźniej niezbyt z tego zadowolony.
-  Ano, fabuły jeszcze nie znam, ale na pewno będzie to BL CD! - powiedział nie przestając się uśmiechać.
Na te słowa Ruki opluł go fontanną niegazowanej mineralki.
- Co kurwa?! - krzyknąłem wstając. Podszedłem wkurwiony do perkusisty zaciskając pięści - i co, będą nas nagrywać jak udajemy, że się pieprzymy?!
- Dokładnie tak! - odparł wesoło. Jak dobrze, że w tym momencie złapał mnie Kyouyou, bo lider leżałby już na podłodze z rozwalonym nosem.
- Akira, uspokój się... - przecedził przez zęby szatyn. Jemu też się ten pomysł nie podobał. - Yutaka.. a powiesz nam chociaż, kto z kim.. - zrobił krótką przerwę na głęboki wdech dla uspokojenia. - ..będzie w parze?
- Hym.. - zaczął teatralnie się zastanawiać. - z tego co wiem, ja będę z Meevem, ty z Akim.. - wyminął nas lekko popychając Uru na mnie - a Taka-chan z Yuu! - i skończywszy znikł za drzwiami machając na pożegnanie.
- Zajebiście. - westchnął Aoi. Wstał, mruknął coś na do widzenia i poszedł w ślady Kaia.
A my zostaliśmy w ciszy i w głębokim szoku... 

_____________________________________________
Jak już mówiłam, sorka, że wstęp krótki. Niedługo pojawi się kolejny part. 
Tak dla wyjaśnienia (jakby ktoś nie był w temacie ^ ^") - Drama to inaczej słuchowisko z obsadzonymi kilkoma seiyuu (aktorami głosowymi), a BL CD (czyt. Boy's Love CD) to drama z yaoi, często z R18'stkowymi scenami, i jak to ładnie Rei opisał - 'udają, że się pieprzą'~
Saa.. Janee~.